23 lipca 2014

Three happiness

Pisze dla Was bardzo szczęśliwa Rachel z dwóch bardzo wielkich powodów, które niemal graniczą ze świętem. Albowiem perwsza to: odwiedziny. Niemalże mogę się już czuć jak takie starsze samotne panie, które cieszą się za każdym razem, kiedy ktoś ją odwiedza w domu. Drugi, jednak niemniej ważny, to GRA. Może to brzmieć prozaicznie, jednak ja, nie taka już młoda, jednak nadal wręcz kocham grać. Nie chodzi mi tu raczej o gry komputerowe, które lubię również, jednak chodzi mi o gry planszowe. Chyba ta miłość zrodziła się głównie z tego, że podczas gry bardzo się ekscytuję, a przy tym z ludźmi, z którymi ówczas przebywam, świetnie się bawię. Być może mogłabym przyjaciół poznawać po tym, czy da się z nimi pograć w planszówki. Mam bardzo dobre wspomnienia. To łączy się też z odwiedzinami, bo często (a raczej często przy rzadkich okazjach) gdy ktoś do mnie przychodzi lub po prostu jest, najlepszą według mnie rozrywką domową (poza sportami, takimi jak badminton czy przerobiony stół kuchenny na stół ping-pongowy) jest pójście na górę, wejście na najczęściej obładowany ubraniami do prasowania fotel i ściągnięcie nieco zakurzonych gier. A dzisiaj miałam zaszczyt pograć z moją siostrą <3

Naprawdę, gdyby ktoś u mnie był, i to ktoś taki, którego już dobrze znam i mogę 'szaleć' (jak ja) to bym ciągle kogoś takiego zachęcała lub niemal zmuszała do robienia ze mną przeróżnych ciekawych rzeczy. Niestety, jak chyba pisałam (deja vu?), na chwilę obecną (oprócz specjalnego gościa który dzisiaj u mnie w domu nocuje) takiej osoby nie posiadam.

Oh my God ! I'm so pretty... by Milo Thoretton, via 500px

A może i szczęście, a raczej też wieeeelka ulga, to to, że mój kot się znalazł. Być może i brzmi to dość dziwnie, jednak chyba każdy kto ma zwierzę, jest do niego przywiązany (szczególnie, jeśli taki gość mieszka u ciebie 9 lat), a może i nie tylko on rozumie, że gdy twój pupil się zagubi, jest ci niewyobrażalnie żal. Ja przyznam się płakałam długo, gdy oznajmiono mi to, miałam łzy w oczach, a potem starałam się ukrywać mój płacz. Bo to naprawdę ciężkie. Tu się z nim bawisz, a potem parę dni jesteś poza domem, a gdy wracasz go nie ma!. Modliłam się gorąco, to było... naprawdę mocne, a...
Wierzę, że to był cud. Bo tylko tak wytłumaczyć można, jak po ponad pół godzinie modliłam się, a potem po kolejnych trzydziestu lub nawet mniej minut później kotek sam przyszedł. Podszedł do okna garażu, a moja mama która tam była, krzyknęła bym zawołała kota. Ja bardzo się zdziwiłam, lecz zrobiłam to. Usłyszałam w odpowiedzi miauknięcia kota, więc podbiegłam tam skąd ono dochodziło, a tutaj, ja patrzę, a tu mój kochany kotek łasi mi się do nogi. "Gdzieś ty był?!". Serio. Wielgachna ulga. Ja nawet nie miałam uśmiechu na ustach. Poczułam po prostu ulgę. Boże dzięki.

5 komentarzy:

  1. Twoje słownictwo jest naprawdę, bardzo urozmaicone, co sprawia że przyjemnie się czyta, przynajmniej mnie, pomimo tego że trochę tych linijek było.

    ps. ja boje się kotków ;o

    pozdrawiam :)
    natlok-mysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps2 ja również lubię pograć w gry panszowe, zwłaszcza gdy robimy to z rodziną

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo Victoria.00
      Już zajrzałam na Twojego bloga ;)
      Bardzo schludny blog, też dobrze się go czyta, więc niech tak dalej! :)

      Usuń
  2. Też lubimy czasem pograć w gry planszowe, najczęściej z rodziną :)
    Coś wiemy o tych zaginionych zwierzętach, więc miło usłyszeć, że Twój pupil szczęśliwie powrócił do domu :)
    Pozdrawiamy serdecznie!
    http://thehauntedway.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń