27 marca 2017

Lofki kiski dwa tygryski ;*

OK.
Nie jest tak źle.
 Czekoladka od Marysi pomogła?
Rozmowa z Kacprem z I LO?
A może moja rozpaczliwa modlitwa o pomoc?
 Powiedzmy to sobie szczerze, powiedz to SOBIE szczerze, Sara.
Puc to prawdopodobnie fajny tąćęf, ma wiele żąłęf... Tylko nie znam go dobrze. Jedna sprawa to to, że chciałabym go poznać, a druga, że tak dużo zależy od niego, a ja nie wiem czy on jest aż tak zdeterminowany. A czemu ja nie wyjdę...? Wiadomo czemu. Ale nie rozpamiętuj. "Odważnie krocz, moja duszo"!

{zamartwianie się prowadzi do smutku- takie proste, a jakie prawdziwe}
{pozytywne myśli tworzą pozytywne rzeczy- i uświadamiasz sobie, jak bardzo Twoje życie zależy od Twojej imaginacji}

12 marca 2017

I just want you to know who i am

Boże, chcę zawierzyć Tobie to wszystko. I przeprosić. Bardzo. Za ranienie Ciebie. Oczyść mnie z grzechu mojego, oczyść moje serce, mój umysł, moją duszę. Spraw, aby te myśli nie wywiercały mi kolejnej ziejącej pustką, jednak istniejącej oraz bolącej, niszczącej dziury. Nie ogarnę Cię moim umysłem, nie będę nawet próbować. Bo to będzie pycha, ja wiem. Daj mi, za pomocą tych słów, upust emocji, lecz żeby nie rozbudziły we mnie czegoś gorszego, spraw, by to był rachunek sumienia. Daj, proszę, okazję do rozwiązywanie owej sprawy. Przecież wiesz. Jezu. Zmiłuj się nade mną w łaskawości swojej. Wyzwól mnie.

Lubię Cię.
Lubię słuchać Twojego głosu, lubię słuchać Twoich żartów i tego, jak się z nich śmiejesz. Lubię to, w jaki sposób jesteś wyluzowany. I jak mnie nie olewasz. Stopniowo, jednak ciągle, przypominasz mi o sobie. W sobotę wymieniliśmy sporo słów ze sobą, jak na siebie. Były niedomówienia, jednak po grze terenowej jakbyśmy się otwarli na siebie bardziej. A raczej- jakkolwiek. Nadeszła adoracja. Ty tuż za mną. Byłam zmęczoną. Za dużo dźwięków, za dużo. Nogi mnie bolały, chciałam się wynosić z kaplicy. I w sumie już mnie nie obchodziło, co o mnie myślisz. Stwierdziłam, że i tak masz mnie gdzieś (...) . Więc wpatrywałam się w krzyż, w Jezusa o różnych oczach wyglądającego na mnie z plakatu. I zaczęłam czuć, że ci się podobam.
Czemu? Aj, nie wiem. Aj, w i e m.

Był moment wspólnej modlitwy. Jako, że na Oazie sama siebie uważam za bojaźliwą, właściwie przerażoną, cichą i skrytą, postanowiłam gdzieś w głębi- tak, przemknęła taka myśl- że nie będę się odzywać. Prośby, przeproszenia. I Twój głoś: "Dziękuję Boże za wszystkie nowe osoby u nas w Oazie". Serce mi się zatrzęsło. W tak otwarty sposób!... I jeszcze, cichsze, mniej pewne, jak gdybyś chciał mnie jeszcze przekonać, bym się przełamała: "Dziękuję Ci Boże za każdą rozmowę w dniu dzisiejszym". O j e j u. (..)
Próbowałam udawać, że nie zrobiło to na mnie wrażenia, może dlatego po pierwszym dziękczynieniu nastąpił kolejny. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Pierwsza myśl- też coś powiedzieć. Myśl kolejna- nie, boję się. Eh

To był moment, kiedy naprawdę chciałam już wyjść, po błogosławieństwie od Księdza Krzysztofa i po ogłoszeniu, która godzina, i ile mamy czasu, żeby się umyć. A dalej- pieśni. Jasne, Iza się rozśpiewała!

Ktoś za mną wychodzi. Nie wiem kto, już mnie to nie obchodzi, jestem zmęczona, żegnam się szybko z Panem Jezusem i wychodzę. A tam Ty, Marysia i Yas (chyba). Marysia miała w tym dniu urodziny. Widzę kiszyczek z cukierkami, biorę pytając się wcześniej, czy mogę. Odpowiadasz, że, jeżeli chcę, mogę Ci dać. Kolejne wyjście do mnie. Następnie schodzę na dół, z zamiarem zrobienia sobie herbaty. Pierwszego dnia wstałam w nocy po coś do picia, tak mnie suszyło. Zeszłam, i, zupełnie niespodziewanie, schodzisz również Ty. Ale nie sam. Rozmawiamy chwilkę, ale ty wychodzisz wkrótce. Jak gdybyś chciał uczynić pierwszy krok, ale "kolejny należy do Ciebie". Poszedłeś, a ja nie powiedziałam Ci "dobranoc". Porozmawiałam chwilę z Przemkiem, czekając wciąż, aż wrócisz. Nie wróciłeś. Nie mogłam zasnąć do 3. Co prawda, oglądałam z Yas jej zdjęcia do 1 (a wcześniej, mycie), ale potem myślałam o Tobie. Rozbudziłeś we mnie poważne uczucia. Nie przeżyłam z chłopcami zbyt dużo.

Jak w sobotę, posiłki spędzaliśmy, siedząc obok siebie, to w niedzielę nie tylko nasze miejsca były inne, ile nawet rozmów miej. Rano, wydawało się, że wszystko jest dobrze. Ze wczorajszy wieczór ma swoją kontynuację. Ale po Mszy, zawiodłam się na Tobie. Był śpiew. Ty uciekłeś. Później praktycznie w ogóle się nie widzieliśmy. Będąc w stanie złym, myśląc o tym, czemu uciekłeś, czemu Cię nie ma, czemu nie przychodzisz, zdecydowałam sie na spacer. Z aparatem. Spytałam sie Wojtka- jego aparat stał sie dla mnie bliski- odpowiedź brzmiała" na górze, na biórku. Bez żadnych nadziei, a przynajmniej nie takich, jakie mnie spotkały, wchodzę na górę. do pokoju ZSRR. A tam ktoś jest. Ty z Klemą. Nie wiedziałam co zrobić. "Ja tylko po aparat". Twoje miękkie "cześć Sara". "Powodzenia Klema:. I już mnie nie ma. Zadania rozwiązywaliście przy stole, przy oknie. Kiedy robiłam zdjęcia, myślałam o Was. Czy mnie widzicie. To było psujące. I jeszcze psy, które mnie wystraszyły, i zdjęcia, które nie wychodziły, i dzieci, które mnie nakryły (w sumie jeden: Karol). A potem znowu ta cholerna "ciuciu babka". Co było najbardziej psujące? Idąc po aparat, miałam ze sobą herbatę. Wychodziwszy, zostawiłam ją na ławeczce. "Żebyś mógł podążyć za mną". To było niszczące. Tak jakbyś miał po prostu opuścić Klemkę i pójść mnie, biednej, zagubionej, szukać. 


Promyk szczęścia- gra w odbijanie piłką od siatki, a potem śledź ze sporą grupą na świeżym powietrzu. Śmiałam się szczerze. Ale tylko śmiałam. Bo ciągle myślałam o Tobie.

Ostatni promyk- powtórzone "to pa Sara" po Julicie, skrzyżowane spojrzenia, odejście. "Tatuś!"

Jednak nie czuję się beznadziejnie. Dlatego, że modliłam się do Boga o Ciebie i o mnie. Jakbym nie była :zakochana", bardziej "zachęcona". Polubiłam Cię. Ty mnie nie za bardzo, tak myślę, ale ciągle we mnie wierzysz. Czuję to. Dlatego nie przestawaj. Ja ze swojej strony będę chodzić na spotkania, na które mogę, na Msze Św. w niedzielę, ale nie dla Ciebie, dla Boga oraz dla tworzenia wspólnoty.
Do której Ty należysz.

Wspominam Cię z ciepłym uczuciem w sercu. Chcę Cię dalej poznawać.
Mogę powiedzieć, że mój świat się zmienił. Tak krótki okres czasu, a tyle się zdarzyło. Zapomniałam kompletnie o codzienności. No właśnie. Będę od teraz pracować nad pogłębieniem relacji z Tobą.
Dlatego raz w tygodniu, myślę, że to nie za często, będę próbowała odnaleźć Cię w środku komunikacji miejskiej. Ale wolę nie planować zbyt szczegółowo, bo to nie wychodzi. Po prostu wsiądę do tramwaju na Bronx, przejadę parę przystanków, może będę jeździć z Marysią.

Dobrze, Boże?
Czuwaj nad tym wszystkim


Amen

p