23 maja 2015

Cześć,
świetnie mi idzie ...................
......................................................
......................................................
......................................................
......................................................
......................................................

A Wam? :>)

16 maja 2015

Manerw

Hi there,

przeczytałam moją ostatnią blogową notatkę. Chciałabym ją skomentować oraz poprawić i wyjaśnić.

Niemalże od zawsze, bo nie mogę stwierdzić od jakiego czasu dokładnie, uważałam siebie za osobę błyskotliwą, mądrą i niby "silną", tzn. taką, która nie pozwala sobie na banalne teksty w stylu: bądź sobą. A jednak coś takiego napisałam. I?

Sama nie wiem co mam myśleć. W mojej głowie mieszają się przeróżne rzeczy i nawet nie chcę mi się ich układać. Przypominam chodzący przykład mętliku (to po polsku?). Dzisiaj po raz kolejny rozpoczęłam dyskusję z moją siostrą o naszych niezbyt ciepłych stosunkach. Z mojej strony wygląda to tak. Moja siostra miewa często huśtawki nastroju, nie krytykuję tego. W końcu każdy człowiek, nie tylko kobieta, ma do tego prawo. Huśtawka huśtawką, ale niektóre rzeczy mogłaby sobie podarować. Na przykład to, że ile razy zaczeniemy rozmawiać, chociażby o telewizji, kończy się to przynajmniej małą scesją. Dlaczego?

-Przełączę tę zapowiedź filmu. Jest straszna.
-Przełącz na tamto! Dlaczego musisz przełączać w najlepszych momentach?
- Bo tamto już oglądałam, jest to trochę straszne.
- Przełącz to!
- Nie, zostaw, oglądam już to.
- Ahgr!!! Nie chcę z Tobą oglądać telewizji.
- Ja cię nie prosiłam.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- Ojej
- bla, bla bla... !!...
- Możesz przynajmniej nie przeszkadzać MI w oglądaniu filmu?
Idzie do swojego pokoju.
Uzasadnia, że z takim tonem jaki ja przybieram nie da się normalnie rozmawiać. Tak? Z taką czepliwością jak jej, też się nie da! Z tą jej wrażliwością!

Obiektywnie? Obie już jesteśmy nastawione z góry (no dobra, przyznaję, ja bardziej) na to, że ze sobą nie można rozmawiać. Może to jest ta przyczyna. Ale nie będę robiła tego na silę.

Miałam wytłumaczyć ostatni tekst. Jaki z tego wniosek? Po prostu wyobrażam sobie wielką miłość, a nie mogę jej naprawdę znaleźć. Wierzę w to, że przyjdzie na to czas, jednocześnie pragnąc by nadszedł on TERAZ. Myślę, że wpadam w depresję. Że nie mam prawdziwych przyjaciół. `Że jest mi smutno. Bo z tego wszystkiego rzeczywiście ostatnie takie jest. Tylko, że oprócz modlitwy do Boga (która ostatnio jakoś nie pomaga, przynajmniej na dłuższą metę), nie mam skąd oczekiwać pomocy. Pewnie moje hormony szaleją, ale kurczę, ile można być na imprezie! A czy kiedyś to się polepszy? Może mój umysł i dusza są imprezowiczami? Nie wiem.

Błagam, Panie o pomoc w odnalezieniu siebie, sensu życia i tego co mi potrzebne.