22 grudnia 2014

Home

Hello,

Rano, ale może nie wraz ze wschodem słońca, przyszła do mnie naprawdę zgrabna paczuszka. Gdy usłyszałam charakterystyczny klakson, ślęczałam akurat nad drugą częścią "Igrzysk", gdzieś pomiędzy 170, a 200 stroną. Mimo iż byłam w piżamie, mimo iż była już jedenasta, wybiegłam z trwogą, że ten na kogo czekałam od paru dni zdąży uciec, jeśli swój mózg, jak i nogi szybko nie uaktywnię do działania. Dom był zamknięty od wewnątrz- zawsze tak robimy na noc, aby uchronić się przed potencjalnymi złodziejami. Podczas nerwowych poszukiwań klucza, cieszyłam się, że pewnego razu zgubiłam własne klucze od domu, które potem okazały się jednak niezagubione, i miałam je w widocznym miejscu we własnej krainie lodu- w moim pokoju. 

Kiedyś, bo teraz nie wiem czy gdybym to powiedziała, nie skłamałabym, moim ulubionym kolorem był niebieski. Tak przynajmniej sądziłam, i chwaliłam się na lewo i prawo, że postanowiłam właśnie ten kolor ustanowić swym najukochańszym. Dlatego podczas przemalowywania w moim domu pod koniec podstawówki nie było wątpliwości co do wyboru koloru moich ścian. Pamiętam, jak wujek przestawiał mi meble w pokoju, a drugi patrzył czy ściany są już suche, i można nakładać drugą warstwę. Wtedy barwa moich ścian przysuwała mi na myśl Disney'owskie klimaty. I w tym wieku już bardziej zaczęło mi zależeć na 'fajnej' dekoracji. Także niezbyt może ogólny wygląd pokoju mnie zauroczył, tym bardziej, że meble od dawna pozostawały takie same. Teraz, szczerze mówiąc, wmawiam sobie, że moje małe gniazdko może wyglądać jak chce- wszystko się zmieni, gdy nareszcie wprowadzę się do pokoju na górze. Jeszcze nie wiem nic konkretnego- moja mama powiedziała mi o takiej możliwości w wakacje, byłam tym bardzo zaabsorbowana. Wszystko dlatego, że nasi sąsiedzi kupili sobie działkę obok nas, w związku z tym trwają prace nad budową domu- w tym momencie już wykończeniowe. A co się z tym wszystkim łączy? Nowo powstały budynek zasłania większość światła słonecznego dochodzącego do mojego pokoju. Dlatego rodzice (chociaż gdyby się tak zastanowić, to mojego taty ta możliwość chyba niezbyt bawi) zaproponowali mi przeprowadzkę na górę. Tylko, że nasionko nadziei zostało posiane, a ja nadal nie mam tego, co mieć chciałam. Podobno 'jeszcze się zastanawiają', ale nikogo to nie zdziwi, jeśli za dwa lata nadal będę mieszkała w tym miejscu. Mam tylko nadzieję, że rodzice powiadomią mnie w końcu o jakiejkolwiek decyzji, bo nie mam zamiaru fantazjować, później zaś dowiedzieć się, że z mojego planu i tak nici.
Właśnie dlatego niebieski kolor ścian (który, nawiasem mówiąc mam też w pokoju w naszym domku letniskowym, a którego nazwa farby brzmiała mniej więcej jak 'lodowy brzask') skojarzył mi się z Krainą Lodu. Dodatkowo nieźle Wam trochę tutaj poopowiadałam, nie?'

W końcu z szarganą fryzurą, jakby ptaki odbyły z moimi włosami nielada bitwę, odebrałam od raczej przyzwyczajonej do takiego widoku kobiety, małą paczuszkę,a nad nią mały zapakowany liścik, rzekomo z uczelni mojej siostry. Po niezgrabnym podpisaniu, i trochę zawiedzioną tym, że całość przysłana została ze względu na moją siostrę (ale wtedy niby czemu, do diaska. miałabym się gdziekolwiek podpisywać?), wróciłam do drzwi wejściowych. Pozostawiona na schodach, smutna czerwona książeczka "Pierścienia ognia", rozpłaszczona, jakby chciała myć podłogę (która właściwie bardzo potrzebowała pomocy), odczekała tam jeszcze trochę, zanim ja, podekscytowana jeszcze podałam mojej siostrze jej przesyłkę, później natomiast nadzieja i podekscytowanie sięgnęło wyżej, gdyż na tej większej paczuszce, napisane było moje imię i nazwisko...



Tak! Wygrałam w konkursie! Konkurs, organizowany przez Tatii Sheri, z bloga czytadlatetiisheri.blogspot.com, trwał do 7 grudnia, a więc był to jaky konkurs mikołajkowy. Jak często bywa, trzeba było odpowiedzieć na pytanie, a z jakiegoś powodu, to właśnie moja odpowiedź została uznana za najlepszą! Nie będę się tu rozwodzić na ten temat, ale po prostu... kiedyś fajnie wygrać w konkursie. Oprócz pozytywów oczywistych- w końcu to wygrana!, to też korzyść finansowa jest, nie powiem. Cieszę się (w końcu, kto by się nie cieszył, powiecie.)

To by było chyba na tyle... Miałam coś jeszcze napisać? A, oglądnęłam film, Dziewczyna i chłopak, wszystko na opak. Napiszę coś o nim pewnie, ale nie teraz. Po zapchaniu dodatkowego czasu, trochę go teraz brakuje...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz