6 stycznia 2021

Przecież Chrystus zmartwychwstał.

 Być może boję się też konsekwencji wydobycia na wierzch czołgającej się po piwnicy prawdziwej mnie - czy jak powstanie i spojrzy mi w twarz, to czy to nie będzie jakiś koniec czegoś, czego nie chcę utracić? Czy się nie zawiodę, że ma tylko tyle a tyle wzrostu, takie a takie możliwości, ogromniejsze zadania przed sobą, które ukażą się na jej drodze, jak tylko.. no właśnie.. jak tylko tak naprawdę powróci do siebie? Tylko... czy to w ogóle jest jeszcze możliwe?

<<


Ta jedna, głęboka część mnie, która płacze krokodylimi łzami, gdy patrzę się w swoje oczy nad umywalką, beznadziejnie naraz złamana, ona wie, że tak naprawdę tęskni. 

I nie może doczekać się chwili gdy ta śliczna dziewczyna w zwierciadle weźmie w końcu życie za rogi, porzuci lęki, uwierzy w pełni w swoje mocne strony, a te gorsze utuli z miłością. Cholera, chciałabym ją z powrotem. 



1 Kor 15.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz