26 grudnia 2018

Kiedyś (teraz?) chciałam

Pływać w młodzieńczej miłości toni
wirować w blasku księżyca, opromieniając uśmiechami galaktyki snów
przeżywać wciąż erupcje zakochań
lśnić w ciepłym uścisku Tancerza mojego życia blaskiem kolorowych zórz

Pragnęłam młodości... bajkowej.
Ale ja chcę tej prawdziwej.
Zagadkowej, czułej... bolesnej, jedynej...

Teraz wiem, że żądałam niemożliwego
kłamstwa

Teraz wiem,
miłość to nie sterta ślicznych buziek
zastygłych wzrokiem na oku kamery

to nie widok pereł ust na lusterkach oczu

to nie przywdziane łuski szaleństwa młodości

to nie karnawał spontaniczności
urządzony dla kapryśnego dziecka

To wszystko to niedosyt
Prawda tkwi głębiej
Między wirowaniem pralki
Promieniami bezzębnych usteczek
i na wpół otwartych sklejonych oczu
a wybuchami płaczu czy śmiechu

To jest dużo bardziej tajemnicze
i nieodgadnione

Nie wiem czy zaczyna się nieśmiałymi spojrzeniami
Roziskrzonych oczu
Czy przypadkowym skrzyżowaniem srogich dróg

tymczasowo, odpuszczam te dociekania
widząc, że do Niej prowadzą nieznane mi szlaki
a przybliża ta wolność, która pozwala mi wymazać
malowanek mrzonki
.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz