20 kwietnia 2015

Lemoniada miłości

Jak to jest z tą miłością?
Ja do tej pory nie byłam w żadnym związku, włączając te "na niby" z przedszkola (chociaż nie ręczę za moją pamięć). Komedie romantyczne (które zresztą oglądałam od małego) i te wszystkie myśli związane z tym, że jak nie mam chłopaka, to jestem niby samotna, nasiliły się i- można powiedzieć- złączyły się w niejaką nastoletnią depresję całkiem niedawno. Pewien moment uświadomił mi, że wyobrażać sobie związku z drugą osobą nie muszę, nie powinnam i nie mogę, bo to mi szkodzi. Ta sprawa w dość mocny sposób zwróciła mi na to uwagę. Teraz, w tym momencie, wiem po prostu, że życie w każdym wypadku ma sens i nie powinien być on uzależniony od tego czy ukochaną osobę mam, czy może jeszcze nie. Wiem, że przyjdzie na to czas. Za moje łzy i rozważania staram się siebie nie karać. To, co się stało, było momentem słabości. Dzisiaj mam uśmiech na twarzy i nic mi go nie zetrze.

Miłość Twojego życia ma być według mnie osobą, z którą nie masz trzymać się cały czas za ręce i obściskiwać, lepiąc się do siebie jak rzepy. To niezdrowe. TA osoba ma być kimś, kto jest wsparciem; ma ci pomóc kochać inne osoby, świat i w ostateczności ma ci pomóc w wierze w samego Boga. Myślę, że On dał nam tę drugą osobę, dlatego, żebyśmy weszli do Królestwa Niebieskiego, a tu na ziemi nie czuli się smutni i samotni. Oczywiście poszczególne aspekty jak opiekuńczość, poczucie humoru oraz rozmowność będące cechami osobistymi, bezpośrednio kierują nas do tej osoby. Wierzę, że to wystarczy; że wystarczy być sobą; nie zakładać masek, a Bóg skieruje do nas w odpowiednim momencie tę właściwą osobę...


xoxox

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz