Czasem gdy brakuje roztapiam się z wrzecionami
którymi oplotły się stopy w trzewikach skórzanych.
Moje braki, i karb jednaki
Twój, obydwoje w bukłaki
wrzucone.
nieutulony
trencz
niczym
nieznaczny
pulsuje
jeden
on
cienia
jednego
brakuje
kandelabrze
w
Rozkładają się me usta
Moje żyły pulsują w zupełnie inny sposób
W moich snach pojawia się coraz więcej zła
Niewydarzone są momenty, w których kłamałam
One to lustrując rzeczywistość od swojego zepsutego środka, tworzyły trzy godziny, z których każda
Strumieniem łez oblazła
mnie
Tej ktorej nie ma
Od dziesięcioleci
Tej która się tworzy
Od zarania dziejów.
Stan nieokreślony
Pochłaniam z każdą kulą zatkniętą mi na głowie
Szczepem istnień
KTÓRE odmalowuję z dziką nadzieją, że wiem, czym są
Nie znam losu
Nie znam liczb
[którym przebite są cząsteczki].
Każda strata to tylko perz
Kurz który zniknie
O pierwszym wschodzie tego słońca
Braki są konieczne
Każdy etap ich wymaga
Każdy wybór to ich strata. / To utrata
Prawie uwierzyłam w moje szczęście
Szczere łezki szczere zęby Oplotły
I zaciskać się nie będą
Nad byle trupem
Skamieliną
Strawą niejasną.
Możesz być
lecz nigdy nie sobą
Osobą – jedynie ...
Kocham śmierć i kocham wojnę
które we mnie toczą pokarm niedwuznaczny
od pokoleń kropel wydychanych z nicości
I jak zniszczą we mnie
te ostatnie wodopoje
Pamięci nie zabroni zestarzeć się
z Rozpaczy.
A i ja wtedy westchnę
i zaszeptam świergotem
(warg niemoich):
"Oto one,
oto mapy
nimi wystukałem
ostatni brzęk świata
splamień"
Odtąd dąć cichutko,
będę w środku tylko
Będę gorzeć w sobie
nie czekając już bo nie wiem
czy kiedyś przyjdzie czas nazwany
Wiec moim zadaniem -
niepojęte wciąż zbierać .
Trafiać bramą
w otwarty dąb korzeni
Mego lęku
lepiej nie wikłać się w miłość
lepiej jest unikać cierpienia przytłaczającego głowy
lepiej jest władać samozaparciem
lepiej żyć (nie szkoda i umierać)
1. Przekonania
- że ktoś i tak odejdzie, prędzej niż później
- że z takimi zawiłościami umysłu nie będę.... a ci, którzy mają podobne..... i tak odejdą, czyli powrót...
(niedopowiedzeniami niemożnością
- że miłość jest głupia, gdy tak naprawdę... tak jej chcę. maski,, maski
- że tkwi we mnie dużo szkła, którym się nie przejmowałam, bo i tak umierałam
- że teraz, jak wciąż żyję, czuję tamto. czuję przeszłe zaniedbania. i boję się że do ich naprawienia będzie potrzeba znowu za dużo, znowu nie dam rady, (czy będę wystarczająco silna/bogata/wytrzymała?) ból. "rozsądek" i poker face sposobami na tak naprawdę stłumienie tego, że to boli
- mam rys depresyjny? poetyzuję i uogólniam, podczas kiedy można byłoby spojrzeć na coś trzeźwo i bez paplania o egzystencji
- czasem nie chcę siebie
- wtedy myślę, że naprawdę ciężko sobą (mną) osobą o bardzo rozwiniętych emocjach, być
i wtedy nasuwa się też pytanie, po co, po co to wszystko
- może być tak, że nie będę mogła stworzyć prawidłowego związku, póki to wszystko we mnie się nie ułoży, póki się całkiem nie skleję. Ale to nieprawda, nie muszę, prawda?
- nie wiem nic o sobie na p e w n o.
-nie wiem, może po prostu mam zająć się czymś innym?
Lecz zacny człek, pomagay Boże,
Ku zacnym damom serce kłoni
Y szuka szczęścia w tym honorze
=================== =
Jestem tylko
małą idiotką która
o świcie zbudzona
krzyki z gór obudzi
która stercząc niepokornie
będzie wołać o zdumienie
No i zgaśnie.
======= ========= ====
Bo kto by się spodziewał
w tym strumieniu walki
o jedną szklankę wody
we wzbudzeniu szklanki
Nikomu jej nie będzie dana
ona pomyka bezgłośnie
I chowa się żałośnie
Bo Ból jej łokieć ściska..
====== =========== ===
Sny są niebezpieczne
Tak jak mleko moje
======
Obudź się w mej głowie
a zobaczysz
SZKARADNOŚĆ i POSTRACH