Pływać w młodzieńczej miłości toni
wirować w blasku księżyca, opromieniając uśmiechami galaktyki snów
przeżywać wciąż erupcje zakochań
lśnić w ciepłym uścisku Tancerza mojego życia blaskiem kolorowych zórz
Pragnęłam młodości... bajkowej.
Ale ja chcę tej prawdziwej.
Zagadkowej, czułej... bolesnej, jedynej...
Teraz wiem, że żądałam niemożliwego
kłamstwa
Teraz wiem,
miłość to nie sterta ślicznych buziek
zastygłych wzrokiem na oku kamery
to nie widok pereł ust na lusterkach oczu
to nie przywdziane łuski szaleństwa młodości
to nie karnawał spontaniczności
urządzony dla kapryśnego dziecka
To wszystko to niedosyt
Prawda tkwi głębiej
Między wirowaniem pralki
Promieniami bezzębnych usteczek
i na wpół otwartych sklejonych oczu
a wybuchami płaczu czy śmiechu
To jest dużo bardziej tajemnicze
i nieodgadnione
Nie wiem czy zaczyna się nieśmiałymi spojrzeniami
Roziskrzonych oczu
Czy przypadkowym skrzyżowaniem srogich dróg
tymczasowo, odpuszczam te dociekania
widząc, że do Niej prowadzą nieznane mi szlaki
a przybliża ta wolność, która pozwala mi wymazać
malowanek mrzonki
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz