Wtedy nie chodziło o to, że byłam jakoś szczególnie załamana, że GO nie było. Byłam tylko i aż przytłoczona myślami konkurencyjnymi z radością Boga. Sama sobie gotowałam ten los. Bóg mnie tego wybawił. I jeżeli znowu mam tak myśleć, to ja dziękuję.
Umacniam się w wierzę, że plan A jest najlepszy. W spokoju i Miłości dla F. Plan C jest bardzo nielogiczny z Miłosierdziem Pana. I jeżeli już miałabym coś uczynić w związku z F., to mam to uczynić sama, może z lekką pomocą Boga. Myślę, że poznanie go ukróciłoby moje... no właśnie, jeżeli upadam w Ufności przez niego, to nie powinnam się w ogóle nim zajmować. W takim razie proszenie o podanie mi odpowiedzi jest głupie- bo już wiem! Ale z drugiej strony... No właśnie! Może mam po prostu pokonać tę drugą stronę?!
- Przestaję o nim myśleć, umacniając się w dobrych praktykach
- Patrzę, jakie to przynosi owoce
- Jeżeli będzie dobrze (a na pewno tak będzie, bo jestem tego pewna, że to moja sprawka- przynajmniej w tej "złej" części), a nadal będę chciała go poznać, poznam go.
- I tyle.
- Boże, umocnij mnie, jeżeli dobrze myślę, a jeżeli błądzę, wskaż mi to
- Nie
- No dobra, czyli lecimy z planem. Nazywać się będzie: Plan Obłudy Końcowej Oraz Radości Anielskiej (POKORA)
Alleluja! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz