Nie wiem czemu pragnę widzieć tyle twarzy
I skąd się bierze wdzięczny puls pod tekstem skóry
Wychodzę z bramy zamszonej;
Uchylają się drzwi waszych cieni
Swiatło
zawsze rysuje
jakiegoś Ciebie
Ciebie - kwieciarkę o włosach splątanych, bez pieniędzy w wiklinowym koszu
Ciebie - malarkę o oczach blond, w których widać strach
Ciebie - ojca uwikłanego w niepamięć czułości i przyszłego braku
Ciebie - troskę, siedzącą na kolanach wiary. Twoje spojrzenie nie obezwładnia, ono nie szepcze. Ono nie ma oczu. Ma dłonie, i obejmuje nimi splotem szyję zaufanego
Nie ma niczego innego jak tylko ty. Ty
tak właśnie