Do którego świata ja pasuję?
Do tego przykładnego, w którym wstaje się o 6:30, je obiad 0 14:00, a kąpie o 22?
Czy do tego, w którym rozumiane są szepty inteligencji, w którym chodzi o transcendencję, ale z zachowaniem umiaru?
Czy do świata złudzeń i marzeń-iluzji?
Czy do fantasmagorycznego świata dziecięcej radości?
Czy do świata hermetycznego, do którego dostania się muszę pokonać schody wejścia w formę i żart nie-mój?
Czy powinnam poszerzać moje granice czy zadowalać się tymi, które ustanowiłam bądź w których tak czy siak żyję?
Czy jestem w stanie zrobić coś wiecej, coś innego, żeby osiągnąć to, czego mi brakuje, ale przede wszystkim
czy powinnam to robić, nieokreślone
to
po co, jeśli tak? żeby hołdować amerykańskim mrzonkom
wyssanym z palca romantycznym historiom
pragnień z pogranicza snu?
Jak żyć? Czy potrzebuję od życia czegoś więcej niż zwykłe życie? Czemu nie jest tak, jak było w mojej świadomości kiedyś?